czwartek, 21 maja 2015
Od Nike "Ceremonia"
Tylko jedno słowo może opisać moje uczucia.
Stres. Za chwilę wyjdę z jaskini.
Wszyscy chcą zobaczyć następczynię.
Skończyłam dwa lata.
Czas na ceremonię, która zdecyduje czy jestem godna tronu.
Wychodzę...
Cała wataha (choć nieliczna) zebrała się przed jaskinią.
Uśmiecham się, ale w głębi serca jestem przerażona.
Mój ojciec podchodzi do mnie.
-Nike. Dziś kończysz dwa lata. Czy chcesz rozpocząć ceremonię?-pyta.
-Tak.-odpowiadam drżącym głosem.
Nikt nie mówił mi co mnie czeka.
-Twym zadaniem jest odnaleźć feniksa.
Nie spodziewałam si.ę takiego zadania.
Może jest i łatwe...
Wyruszam obserwowana przez całą watahę.
Vuelo lata nade mną.
Nagle znika.
Biegnę. Nie wiem gdzie mam szukać ptaka, ale biegnę...
Błysk. Ptasi śpiew i przede mną pojawia się płomień.
Zatrzymuję się.
Dotykam płomienia niepewnie.
Znika. Pojawia się następny w innym miejscu.
Idę za szlakiem z płomieni.
Stają się coraz ciemniejsze.
Ostatni jest już czarny.
Staję. Przede mną leży kupka popiołu.
-Spóźniłam się!-pomyślałam.
Usiadłam patrząc na resztki ognistego stworzenia.
Szelest. Odwracam się z bojaźnią, a jednocześnie nadzieja.
Czarny basior stoi za mną z ciszą.
Nie rusza się. Można byłoby go porównać z rzeźbą z granitu.
Mój ruch go nie płoszy.
Każdy jego oddech, choć niesłyszalny dla ucha, obija się w trawie.
Jego czerwone niczym krew oczy wpatrują się we mnie jak w zdobycz.
Moje obnażone kły nie robią na nieznajomym wrażenia.
Tylko go zniechęcają.
Rubinowe źrenice zwężają się.
Gdy basior ukazuje swe białe, perłowe zęby robi mi się wstyd.
Cofam łapę. Dopiero to okazało się go ruszyć.
Na moje nieszczęście posuwa się na przód.
Odległośc między nami jest jeszcze mniejsza niż przedtem.
Boję się cofnąć.
Wiem, że to go sprowokuje.
Położyłam się. To przeczyło wszystkim czego mnie uczono.
Ukazałam słabość. Basior uśmiechnął się pod nosem.
Zniknął w krzakach.
Kim on był?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz